To były niezwykle miłe soboty. Co prawda trzeba było wstać skoro świt, aby dojechać pod AWF, następnie przesiąść się na linie nr 27 do Mikołowa-Mokrego, bądź też dotrzeć na Pętlę Brynów, a następnie przejść na Brynów Kościuszki, a następnie przesiąść się na linię nr 27 do Mikołowa-Mokrego (ewentualnie zrobić to samo, dojechać do Mikołowa, po czym przesiąść się na linię do Mikołowa-Mokrego, to rozwiązanie jednak Wasza autorka odrzuciła na wstępie), a następnie odbyć około piętnastominutowy spacer z przystanku autobusowego do siedziby Śląskiego Ogrodu Botanicznego przy ul. Zamkowej. Lecz potem piło się dobrą kawę, zabierało łopatkę, grabki, rękawice i już kilka kroków za płotem znajdowało się ericarium, czyli kolekcja wrzosów przydzielona pod opiekę.
Poranne spacery tą dzielnicą przywodziły na myśl minione wakacje w Wielkiej Brytanii, w jednym z niewątpliwie najbardziej uroczych jej regionów – Lake District, magicznej Krainie Jezior, pełnej pól, kamiennych płotków, gór mieniących się wszystkimi kolorami, pachnącej rosą, absolutnie zachwycającą.Kiedy na mikołowskich trawach jeszcze nie wyschły krople wody, w powietrzu unosił się ten charakterystyczny zapach poranka, a słońce rzucało cienie w ten najbardziej właściwy, przemawiający do wyobraźni sposób.
Najbardziej zaskakującym momentem była jedna z sobót, kiedy przyjechałam do wrzosów, którymi opiekowałam się już 2-3 miesiące, i znałam je jako małe, zielone krzaczki. I zobaczyłam barwny dywan, całą rozpiętość odcieni fioletu, a pomiędzy tym biel, barwy wpadające w róż… Oczywiście, wiedza o tym że wrzos ma przecież różne barwy, nie tylko wyblakły liliowy (?) jak na obrzerzach lasów, zupełnie nie zmieniła tego niesamowitego wrażenia. Doświadczenia z rodzaju tych, których nie da się opisać, gdyż każdy możliwy opis zabrzmi banalnie. Tak samo jak nie da się opisac tego momentu, w którym stwierdzamy że Śląsk, na którym miały znajdować się tylko kopalnie, jest regionem zielonym, pełnym energii, innowacji, różnorodności, wspaniałych ludzi, kultury, starych posiadłości, zamków, i historii – często nieprawdopodobnych, a jednak prawdziwych.
Dywan wrzosów. Już po pracy nad wyrywaniem trawy, usuwaniem gałązek, wyrywaniem samosiejek.
Zdjęcie wykonane w roku 2010.
Zanim tutaj przyjechałam, nie wiedziałam, że wrzosy moga mieć tyle kolorów, i że fiolet ma tyle odcieni. to piekno da sie docenić tylko doświadczając go na żywo. We wrześniu.
Zdjęcie wykonane w 2010 roku.
Zapraszam na stronę Śląskiego Ogrodu Botanicznego: http://www.sibg.org.pl/
Magdalena
