Wieś Vače leży w geometrycznym środku Słowenii. Jest niczym magiczny Prawiek, za którego granicami nie ma żadnych innych czasów, jest tylko on.
Wieś jest znana ze znaleziska archeologicznego – situli z Vače i z pięknego Bożego Grobu stworzonego przez czeskich artystów. Ma w niej swoją siedzibę Družinsko gledališče Kolenc, a kiedy było miastem targowym, znane było ponoć także z plotkar z Vače.
Drugiego dnia pobytu w Słowenii zostaliśmy powitani samym rankiem przez Janję Srečkar, największą plotkarę z Vače, która razem ze swoją matką, starszą plotkarą (a na co dzień kierowniczką Rodzinnego teatru Kolenc) oprowadziła nas po wiosce.
Artystka Janja Srečkar, która o Vače wie dokładnie wszystko.
W czasach, gdy miejscowość była jeszcze miasteczkiem targowym, przy miejskiej studni można było dowiedzieć się o owym wszystkim z najmniejszymi szczegółami.
Fot. Marta Bucholc.
Wieś ma około 2 kilometry kwadratowe i zamieszkała jest przez około 300 osób. Lecz myli się ten kto sądzi, ze jest tu nudno i nie ma nic do zobaczenia. Rodzinny Teatr Kolenc udowodnił, że tej wielkości teren można zwiedzać od wczesnego ranka do późnej pory obiadowej, i na przestrzeni tych niespełna dwóch kilometrów byliśmy świadkami jednej wielkiej sztuki. Wpierw Anka Kolenc odegrała przy wiejskiej studni wiersz napisany przez poetę zdenerwowanego któregoś ranka przez hałasujące plotkary z Vače, następnie Jania zabrała nas do tutejszego kościoła pod wezwaniem św. Andrzeja, gdzie zobaczyliśmy niewątpliwie najpiękniejszy Boży Grób jaki dane nam było dotychczas oglądać – zdobiony misterną mozaiką z kryształów. Dalej – odbyliśmy długi spacer Ścieżką Kreatywności, w magicznej atmosferze przechodząc obok drewnianych rzeźb. Każda z nich została wykonana przez innego artystę i ma inną symbolikę. Postawiono je wzdłuż ścieżki prowadzącej do miejsca upamiętniającego sławne słoweńskie znalezisko archeologiczne – situlę. Situla z Vače datowana jest na 5 wiek p. n. e., mierzy 23 cm i została znaleziona przez rolnika Janeza Grilca w sąsiedniej wiosce – Klenik, w 1882 roku. Oryginalne naczynie obecnie przechowywane jest w Muzeum Narodowym Słowenii. Situla wykonana jest z trzech kawałków brązu, i można na niej wyodrębnić trzy rzeźbione pasy ze scenkami rodzajowymi z czasów 5 wieku przed naszą erą. Znalezisko to jest dla Słoweńców niezwykle istotne. Figury rzeźbione na situli zostały przeniesione jako grafiki do słoweńskich paszportów, a reprodukcja jednej z płaskorzeźb zdobi obelisk w GEOSS – geometrycznym punkcie centralnym kraju.
Nieopodal miejsca poświęconego situli stoi dom jej odkrywcy. Łatwo go poznać, drzwi zdobi bowiem stosowna płaskorzeźba, a tablica na ścianie budynku obwieszcza światu kto tutaj mieszkał.
Oprócz rzeźb, na Ścieżce Kreatywności znajduje się jeszcze jeden niepozorny, lecz istotny punkt – suszarnia lnu. Konstrukcja przypominająca studnię, którą każdy nieświadomy przechodzeń minąłby, nie wiedząc nawet, że tamtędy przechodził. Ale tym razem spotkaliśmy tutaj skrzata. Skrzat opowiedział nam o całym procesie przetwarzania lnu. My, współcześni, permanentnie podłączone do sieci pokolenie Y, nawet jeżeli pochodzimy ze wsi mamy o tego typu procesach tylko oględne pojęcie, czasem żadne. Len wpierw wyrywało się z korzeniami i zostawiało na polach na 2-3 dni. Potem trzeba było go pozbierać i wysuszyć, właśnie na podobnych suszarniach do lnu. Następnie łodygi lnu cięto drewnianymi cielnicami do lnu, rozczesywano i przędziono włókna na kołowrotkach. Z włókien tkano następnie płótna na ubrania, ręczniki i inne potrzebne w domach materiały.
Kiedy Janja – plotkara z wioski i Lovro grający skrzata opuścili nas przy situli i zostaliśmy z innymi członkami zespołu, wydawało się, że to już koniec artystycznych zdarzeń w tym dniu. Wydawałoby się, że na dwa kilometry to już wszystko, lecz wciąż myli się ten, kto tak sądzi.
Mgła opadająca nad wioską bajkową kołderką o poranku zdążyła już zniknąć, a my przeszliśmy z powrotem Ścieżką Kreatywności, wspięliśmy się lekko do góry po delikatnym wzniesieniu terenu. I oto widzimy aktora teatru Kolenc w szlafroku i masce do pływania. Choć wcześniej była mowa o tym że Vače ma swoje wybrzeże, mimo sporych rozmiarów tablicy informacyjnej nie wpadliśmy na to, że tutaj może być lub kiedykolwiek mogła być woda. Ale tak, w tej maleńkiej miejscowości odkryto niegdyś dziwne ślady na ścianie skalnej. Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że ślady te to pozostałości muszli ostryg, w skałach znaleziono także zęby rekinów. 13 milionów lat temu istniało tutaj wybrzeże morskie.
Cmentarna kaplica spowita mgłą.
Tuż za cmentarzem, w najmniej spodziewanym miejscu, znajduje się skamieniałe wybrzeże morskie.
Fot. Marta Bucholc.
Obiad tego dnia był jednym z najbardziej pełnych przemyśleń obiadów w mijającym powili roku. A po nim zostaliśmy zawiezieni na około godzinę do Lubliany, a pod koniec dnia jeszcze na 40 kilometrowe słoweńskie wybrzeże, do miejscowości Izola. Ciepłe morze wciąż sprzyjało kąpielom. Ale to zupełnie inna historia…
——————————–
Polecam:
Kraji – Slovenia: Vace – jedna z nielicznych stron w Internecie, na której można znaleźć zdjęcia z tej uroczej wioski.
